Uwielbiam muzea sztuki współczesnej. Wiele ludzi uważa, że wystawy tego typu nic nie znaczą, że taki rodzaj artyzmu jest bezsensowny i głupi. Ja osobiście myślę, że nie ma piękniejszej formy przedstawienia dzieła niż ta wykonana w ostatnim stuleciu. Oczywiście rzeźby stworzone w baroku czy renesansie są wybitne pod względem technicznym, mają ogromne przesłanie i bardzo je szanuję. Jednak to te najnowsze prace skłaniają do przemyśleń i skupiają się bardziej na odbiorcy dzieła niż na samym autorze. Ile ludzi tyle interpretacji. Ktoś zapyta: po co? Po co rozwodzić się nad czymś czego artysta jasno nie przekazał? Nad czarną kropką na białym tle? A po to moi kochani, żeby pobudzić własną wyobraźnię, żeby samemu dopowiedzieć sobie niedopowiedzianą historię. Dzięki temu poszerza się nasza wrażliwość, doświadczamy sztuki bardziej niż kiedykolwiek. Mamy uczucia względem niej. Nawet złość i dezorientacja w tym wypadku się liczą. Niektórzy oburzają się widząc sztukę współczesną, uważają że jej nie rozumieją. To znaczy, że spełnia ona swoją rolę - wpływa na nas dogłębnie.
Moje
MAŁE zwycięstwo nr. 2
Byłam jakiś czas temu w Krakowskim MOCAK-u, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej, które pokochałam całym sercem. Spędziłam tam prawie 5 godzin i nie mogę się doczekać aby pojechać na nowe wystawy. Wyciszam się w takich miejscach. Jestem tylko ja, moja wyobraźnia i sztuka.
Oto kilka dzieł, które w szczególności mi się spodobały: