Dobra, bo nie wytrzymam. Muszę się wam pochwalić. Biegam od 3 dni! Juhu. Może nie będę kotletem.
Po raz milionowy biorę się za siebie. Matura tuż tuż, czyli zbliża się koniec pewnego etapu w moim życiu, a mianowicie liceum. Zostało 1,5 miesiąca nauki w szkole i 2 miesiące do matury. Nie spinam się, podchodzę do tego z dystansem. Wychodzę z cudownego założenia, że co ma być to będzie, byleby zdać :) Po maturze do pracy a potem w świat, może na studia, może realizować jakieś twórcze marzenia, nie wiem.
Ostatnio moja rzeczywistość nie obfituje zbytnio w ciekawe przygody czy doświadczenia. Dotarłam do momentu w moim życiu, w którym ciągle się uczę i nie mam na nic czasu. A ponieważ posiadam duszę (łohoho) artysty to trochę przytłacza mnie ta szarość i monotonia. Chcę wrócić do pisania, ale żeby to zrobić muszę odzyskać stare materiały (które, mam nadzieję, nie-bezpowrotnie zniknęły). Koniec szkoły daje ogromne możliwości, ale również ogranicza osoby bez wyobraźni. Dlatego już dzisiaj muszę ogarnąć dupsko i zacząć realizować cele.
Postanowiłam, że co jakiś czas będę zamieszczać na blogu posty w których pochwalę się co osiągnęłam danego dnia czy tygodnia. Nie mam zamiaru się przechwalać, raczej motywować do dalszej pracy. Ale nie martwcie się. Nie będę ciągle pisać o sobie. Gdy napotkam na swojej drodze, w życiu, w internecie czy w mediach osobę która coś osiągnęła i przykuła moją uwagę to też to tutaj opiszę.
Cykl postów nazwę "My little victories/Moje małe zwycięstwa", a zacznę już teraz...
Moje MAŁE zwycięstwo nr. 1
Tak jak już wyżej napisałam - biegam od 3 dni (ogromnym sukcesem jest to, że się przełamałam i "wstałam z kanapy"). Może to moja kolejna chwilowa faza ale wiecie co? Jest super.